Dawno, dawno temu
żyłam w krainie smutku,lęku oraz cierpienia. Było mi tak smutno, że z pewnością
każdy Anioł w niebie się zasmutkował i uronił łezkę,nad mym losem. Trochę tam
pomieszkałam, czyli około 10 lat ,..................................(tu
można wpisać dowolny dramacik, którego z
pewnością byłam uczestniczką).
W pewnym momencie, zaczęło mnie to centralnie
nudzić,a potem doprowadziło do „wkurwu”:) Zaczęłam więc szukać sposobu ,żeby się
teleportować do jakieś lepszej krainy.
Moja wiedza
pedagogiczno-psychologiczna rzuciła mnie w wir czytania pokrzepiających
poradników psychologicznych, literatury metafiyzcynej, czy też
tzw.duchowej. Nawet mi się nie chce przytaczać tu autorów i tytułów,bo i po
co.......... ale faktem jest ,że nakupowałam sobie książek o optymizmie, gdyż
uświadomiłam sobie, że można się go nauczyć.Przecież nie dostajemy genetycznie pesymizmu ,czy tez optymizmu,tylko
nabywamy w procesie życiowym.
Oczywiście
polazłam na terapie, gdyż wierzyłam w moc psychoterapii behawioralnej,
dostawałam znaki , że nie jest to dla mnie, ale byłam na nie nieczuła i
zdesperowana. Wypisywałam sobie na kartkach moje nieszczęścia i szukałam powiązań między nimi i pomysłu ,jak mogę
przerwać ten kamienny krąg.
Nie omieszkałam odwiedzić lekarzy , a szczególnie jednego, który zaserwował mi metodę tybetańską,w której nie wiedziałam, o co chodzi, ale przynajmniej było ciekawie i inaczej aniżeli u zwykłego doktorka:)
Nie omieszkałam odwiedzić lekarzy , a szczególnie jednego, który zaserwował mi metodę tybetańską,w której nie wiedziałam, o co chodzi, ale przynajmniej było ciekawie i inaczej aniżeli u zwykłego doktorka:)
Otarłam się o
numerologię,astrologię i karty anielskie, nakupowałam sobie kamieni
szlachetnych, które nosiłam po kieszeniach, torebkach, w poduszkach itp.
Obłożyłam się orgonitami, aronitem i miedzią.
Zaczęlam
robić biżuterię, myśląc, że to moja forma terapii zajęciowej.
Oblepiłam całą
sypialnie na dwa lata pozytywnymi
afirmacjami, z którymi budziłam się i zasypiałam. Oczywiście mówiłam je rownież
do siebie.Powiedziałam to mojej psychoterapeutce, że jak idę po schodach po
mojej klatce i widzę skrzynkę na listy to mówię rożne afirmacje, a ona na
to:”Rozumiem,że rozmawia pani ze skrzynką na listy”. Bardzo mnie to rozbawiło i
przytakęłam, że „tak tak jak najbardziej”:)
Stwierdziłam, że
będę bardziej radosna, jak zmniejszę liczbę godzin w pracy i to był, bardzo
dobry pomysł!!!! W tym czasie zajęłam się zdrowym odżywianiem oraz tworzeniam
naturalnych kosmetyków i środków czystości. Zakupiłam piękne olejki eteryczne, aby mój dom pachniał całą gamą zapachów oraz zaczęlam ubierać się, jak kolorowy ptak, papuga, paw, czy jakoś tak:)
Wpadłam również w hedonizm alkoholowo-paleniowy, który potęgowały liczyne zmiany partnerów.Taki syndrom singla mnie dopadł:)
Wpadłam również w hedonizm alkoholowo-paleniowy, który potęgowały liczyne zmiany partnerów.Taki syndrom singla mnie dopadł:)
Aaaa jeszcze
sport...... ale to był bardzo krótki epizod....ponieważ robiłam to, z poziomu
lęku a nie z przyjemności i zadowolenia, ale wpadłam na genialny pomysł- MASAŻE i tu eksperymentowałam pełną gębą.
Nastąpiło też
oglądanie filmików na Youtube na którym wysłuchałam 1000000 różnych wersji na
to jak żyć .............to była bardzo
inspirująca faza, jak i również pożyteczna, gdyż podczas oglądania, prasowałam
i sprzątałam w domu.
Za rewolucyjne w
moim życiu uważam zakończenie znajomości, niekiedy wieloletnich, bazujących, na
jęczeniu życiowym, smutkowaniu, alkoholu itp To nie należało do fajnych zadań
aczkolwiek było wyzwalające i budujące.
Aha była też
akcja seminaria, warsztaty, szkolenia...... pewnie nie bez powodu tam sie
znalazłam, ale żebyście widzieli moją nadąsaną minę pt.: „Jestem na NIE” i moje
myśli pt.:” Co ja tu robię?"....... ale dałam radę i zawsze coś wyniosłam dobrego
dla siebie np. to,że miałam w sobie tyle odwagi iż złamałam na pół strzałę, ktora grotem była oparta o ścianę, a jej druga część spoczywała na mym gardle, CZAD hihiihih
Zaczęłam rownież czystki w piwnicy,domu i strychu analogicznie odnosząc to, do porządkowania: podświadomości,
świadomosci i nadświadomości........wywalałam,
oddawałam,sprzedawałam niepotrzebne mi rzeczy.
Bardzo się sprawdziło w moim przypadku, oglądanie kabaretów, stand-upów oraz komedii. Nawet jak człowiek jest w głębokim smutku i tak jest w stanie wskrzesić uśmiech, no chyba że sie na maksa zaweźmie.
Bardzo się sprawdziło w moim przypadku, oglądanie kabaretów, stand-upów oraz komedii. Nawet jak człowiek jest w głębokim smutku i tak jest w stanie wskrzesić uśmiech, no chyba że sie na maksa zaweźmie.
Był też czas na
rozpoczęcie radosnych relacji socjalnych z ludźmi, gdzie uczyłam się
relacjonować moje pozytywne doświadczenia i te negatywne, co pozwoliło mi
lepiej siebie usłyszeć.
Najlepszym do tej
pory moim pomysłem, było zagospodarowanie ogrodu za moim domem, który ogólnie
należy do wszystkich mieszkańców.Tu zaczęłam pierwsze kroki w medytacji świadomej,
zaczęlam pielić, podlewać, siać,przycinać,nawozić,dekorować lampionami,chodzić
na boso, wygrzewać na słońcu pijąc pyszne napoje,przyjmować gości,wpadać na
superanckie pomysły no i kultywować optymistyczne nastwienie do świata.
W jakś dziwny sposób robiąc te rzeczy cieszyłam się w środku,że moje życie jest eksperymentem, jest przez to ciekawe,inne............, że mogę wybierać, co mi pasuje a co nie, że mam czas i pieniądze na te wybryki:))))))))))))
W jakś dziwny sposób robiąc te rzeczy cieszyłam się w środku,że moje życie jest eksperymentem, jest przez to ciekawe,inne............, że mogę wybierać, co mi pasuje a co nie, że mam czas i pieniądze na te wybryki:))))))))))))
W tej części
napisałam moje fizyczne i namacalne poczynania względem przeprowadzki do krainy pozytywnego myślenia. CDN :)))))
LINK do ogladnięcia- Ministerstwo głupich kroków:)
https://www.youtube.com/watch?v=hsPY9s1vVSE
Aguś! <3 Jesteś 'NAJzajebistszym' NIEzindentyfikowanym obiektem rozweselającym! Ciebie należy podawać w pigułkach bez recepty! Powinnaś leżeć na półce, ZAMIAST preparatów z ENDORFINĄ ! :) cieszę się,że piszesz! Agu, czyń swoją powinność dając ludziom światło, które gdzieś po drodze utracili... Dziękuję... :)(G.)
OdpowiedzUsuńJestem wdzięczna, że cię poznałam. Twoje teksty z rana czytamy na głos, przez to nie mogę się nic posmucić :) chociaż taki miałam zamiar. Czekamy z Jarkiem na ciąg dalszy...
OdpowiedzUsuń