wtorek, 7 kwietnia 2020

MIŁOŚĆ DO LUDZI

Dawno, dawno temu gdy byłam małą Agulinką, to byłam bogata w
Miłość. Miałam ją w dużych ilościach dla siebie i ludzi. Byłam
bardzo ufna, empatyczna, uczynna i kochająca wszystkich. 
                               Byłam milionerką Miłości.
    Im bardziej stawałam się starsza zobaczyłam, że nie wszyscy mają jej aż tak wiele jak ja. Tak więc rozdawałam ją na lewo i prawo ludziom, którzy mnie otaczali i mieli jej w śladowych ilościach. Dla mnie było to takie naturalnie i proste.

     Ku mojemu człowieczemu zdziwieniu, ludzie zaczęli mnie ranić, zadawać ból, krzywdzić, manipulować. Nie rozumiałam tej akcji.
    W pewnym momencie mojego życia stałam się żebrakiem Miłości, ponieważ "wypstrykałam" się z tej cudownej energii. Stałam się bankrutem MIŁOŚCI i sama zaczęłam jej poszukiwać. Wycofałam się z wielu relacji ludzkich, gdyż czułam się bardzo pokrzywdzona, przestraszona i zraniona. Wolałam stronić od ludzi, tak czułam się bardziej bezpiecznie. Stwierdziłam, że nie muszę kochać wszystkich i zamknęłam się w mojej cichości. Doszłam do perfekcji w unikaniu ludzi, byciu dla nich niewidzialną i robieniu energetycznej blokady, pt.: „Nawet do mnie nie podchodź człowieku”.
       W dobrym czasie mojego życia spotkałam mądre istoty, które pokazały mi, co poszło nie tak w moim doświadczaniu ziemskim.

       Okazało się, że MIŁOŚĆ której muszę się nauczyć, zaznać, doznać i przypomnieć, to MIŁOŚĆ do samej siebie, to MIŁOŚĆ do własnej pięknej Duszy, to MIŁOŚĆ do mojej pięknej energii, to MIŁOŚĆ do energii matki i ojca we mnie, to MIŁOŚĆ do wolności i samodzielności, to MIŁOŚĆ do samodzielnych decyzji, to MIŁOŚĆ do mojej wielkiej, niezależnie myślącej kobiety, to MIŁOŚĆ do samo­zaopiekowania się sobą i swoim życiem, to MIŁOŚĆ do Źródła z którego pochodzę.

Zrozumiałam, że gdy rozbudzę te energie w sobie, to wtedy nadejdzie MIŁOŚĆ do ludzi.

        Na początku nie czułam tego i nie wiedziałam jak się zabrać do odbudowy, ale otworzyłam się na ten proces i samo zaczęło się zadziewać w lekkości.
       W międzyczasie pytałam się siebie, czy kocham ludzi. Często była to odpowiedź negatywna. Szybciej odczuwałam MIŁOŚĆ do zwierząt, drzew, wody, wiatru, ognia, ziemi, kamienia aniżeli do ludzi.

     Nadszedł czas kiedy odczułam szacunek i zrozumienie wobec doświadczeń życiowych drugiego człowieka i brak jego świadomości w tej rzeczywistości.
       Zaczęłam błogosławić ludzi, ale nie umiałam ich jeszcze wpuścić do mojego życia. Następnie odczułam Miłość do ludzi z mojego plemienia, czyli tych którzy rezonowali z moją energią, wspierali mnie, pomagali, akceptowali, rozumieli i nic nie chcieli ode mnie.

         Niedawno przyszły mi do głowy obrazy ludzi, którzy kiedyś mnie skrzywdzili oraz paru złoczyńców tego świata. Zapytałam się siebie, czy ja ich kocham. Usłyszałam cichy głos z wewnątrz siebie: „ Dziecko, Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy ile masz w sobie MIŁOŚCI do ludzi”. Pytanie się rozpuściło............poleciały łzy, nastąpił spokój i ukojenie..........................