poniedziałek, 24 czerwca 2019

PROWADZENIE, ZAWIERZENIE, UWAŻNOŚĆ!!!!!


            Od paru lat jestem w akcji kochania siebie, czyli uważności na siebie, obecności ze sobą. W pewnym momencie powstała w mojej głowie nieprzeparta chęć wejścia w przetrzeń, aby ktoś się o mnie zatroszczył. Długo nie czekałam na realizację powstałego życzenia. Na Fb przeczytałam post na stronie Eli K.S, że organizuje spotakania indywidualne. Zapytałam, czy mogę przyjechać, odpowiedź dostałam natychmiast iż mogę być za 5 dni. Wszystko sprzyjało wyjazdowi. Całą noc jechałam  po ciekawe i mądre doświadczenie.


      Na miejscu spotkałam Boginię Mądrości, Odwagi, Dobroci, Radości i Oddechu. W jej Świątyni doznałam tego czego pragnęłam: troski, uwagi, adoracji, mądrości, zrozumienia, radości, opieki, miłości.


       Ela zafundowała mi Spa dla mojego ciała. Przygotowywała dla mnie soki, sałatki, zupy, kawki, pilnowała żebym piła wodę. Nakładała maseczki, oleje na moją uradowaną buzię, dała odżywkę i zrobiła wywar z pokrzywy na włosy, poleciła peeling na ciało. Podarowała mi masaż twarzy, stóp i ciała.
Codzienne spacery nad jeziorem albo w lesie były magiczne, gdyż dawno nie widziałam wokół siebie tylu ważek, ptaków, przebiegających saren i innych stworzeń. Miałam zaszczyt poznać i przebywać w obecneści cudownego dębu, który podzielił się z nami tajnymi informacjami.


Ela pokazała mi ćwiczenia oddechowe i jogowe, aby wzmocnić moje ciało.
Doznałam też Spa duchowego. Codziennie czekał na mnie przytulny, pachący pokój ze świeczkami, matą, kocykami i piękną medytacją, dzięki której eksplorowałam siebie. Nasze rozmowy były przygodą ziemsko- duchową. Miałam wrażenie, że dwie Istoty spotkały się, aby wymienić się swoją mądrością. Nic dziwnego, że w pewnym momencie zaczęło korki wysadzać hihihiihhih
Miałyśmy też dużo zabawy, radości i dystansu do siebie. Zacieszanie się nie miało końca.
Nawet czułam się zaopiekowna przez zwierzęta mieszkające z Elą. Piesek, który w pierwszą noc chciał spać przy mnie, kotki przychodziły do mnie aby dać się pogłaskać, być przy mnie.
Miałam poczucie, że wszstko jest w idealnej perfekcji.



         Uwieńczeniem mojego pobytu był w ostatni dzień mój spacer w samotności, któremu nadałam tytuł  ZAUFAJ, ZAWIERZ SOBIE.
Mój cudowny umysł dał mi szybki obraz mojego spaceru: urokliwe miejsce nad jeziorem, albo magiczna polana. Jelenie na mój widok będą ryczały, jastrzębie kołowały nad głową, a biedronki ułożą się w kształcie serca na ścieżce hiihihihihi  A tu dupa. Skręciłam w średnio zapowiadającą się ścieżkę, która mi się zaraz skończyła i zobaczyłam wysokie, wysuszone trawy. W głowie miałam motto spaceru więc wlazłam w dziwny teren, aż mi klapki spadały z nóg. Zobaczyłam opustoszały dom, który nie wzbudzał mojego zaufania, starą studnię oraz niedokończoną budowlę z pustaków. Szału nie było. Rozglądnęłam się uważnie, aby zobaczyć dlaczego miałam tu przybyć. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam przepadziwą, wysoką lipę. Rozłożyłam kocyk i w ciszy wpatrywałam się i podziwiałam drzewo, które dało mi znać iż sobie nie życzy mojego towarzystwa. Tak więc wstałam, grzecznie przeprosiłam , pobłogosławiłam i polazłam wertepami i chaszczami w stronę ścieżki.  Nastąpiła REFLEKSJA:  Tak jest właśnie w życiu, czasami nie wygląda, to za ciekawie, ale tam jest zawsze jakaś informacja dla mnie, zawsze można wrócić na swoją ścieżkę skoro mi się dana akcja nie podoba, zaufaj.
Dotarłam na rozdroże dróg, ciało wybrało znowu tajemniczą, wąską ścieżkę wzdłóż ludzkiego domostwa. Oj nie było malowniczo i uroczo, ale już bardziej
byłam pewna siebie i czułam że będę zaskoczona. Doszłam do rozległego pola, które rozciągałao się ponad horyzont w mojej percepcji.
Zaszła REFLEKSJA: Bezkres................ bezkres moich możliwości, bezkres mojej mądrości, bezkres radości, bezkres wszystkiego, co jest mną.
                    Taka sytuacja. Zaszło jebnięcie, że ho ho !
Po drodze nazrywałam bukiet  polnych kwiatów dla Bogini  i opowiedziałam jej o mądrym spacerze.





        Przyjeżdżając do Eli nie miałam zorganizowanego transportu powrotnego do Hannoveru. Ufając mojej intuicji i zawierzając mojemu prowadzeniu, kupiłam bilet do Szczecina. I tu zaczyna sie parada atrakcji.
Odbyłam cudowny spacer po miejscach, które znałam w mieście, na starówce napiłam się pysznego wina z Toskanii z przyjaciółmi z lat studenckich. Wylądowałam w Centrum Harmonii u kochanej Asi  na zajęciach z oddechu dynamicznego, TRE i medytacji. Spotkałam się z cudownymi kobietami na pysznym jedzeniu. Piłam wyśmienitą kawę w Coffee House. Dzięki Piotrowi mogłam być nad Zalewem w Kamieniu Pomorskim, potem w Międzyzdrojach i Pobierowie na plaży, biesiadowałam z bliskimi mi ludźmi, z którymi się ciągle śmiałam i tam znowu czułam się przez nich zaopiekowana. Było mi z nimi bardzo dobrze. Zostałam obadowana wieloma podarkami, a kocham prezenciki. Wisienką na torcie był masaż Lomi Lomi , który zrobiła dla mnie Mistrzyni błogiego dotyku Ewa .
Jak królowa zostałam przywieziona pod sam dom. Nic nie planowałam, a wszystko działo się w lekkości, radości i zaufaniu, że wszystko co mnie spotyka jest dla mnie dobre. To co napisałam jest wręcz w telegraficznym skrócie, gdyż wątki poboczne zostawiłam dla siebie hiihihihih
Dziękuję sobie i wszystkim, którzy przyczynili  się do mojej przygody życiowej, którzy się o mnie zatroszczyli, zaopiekowali i obdarowali zrozumieniem i miłością.

Ps. schudłam 2 kilo, a jadłam wszystko na, co mam ochotę, normalnie cud hiihihihi