środa, 6 maja 2020

O CZYM SZUMI WODA ?



Od niepamiętnych czasów Ziemię zamieszkiwały Elfiki które, były mieszkańcami lasów. Były one mikrego wzrostu, przyjmowały różne kolory, miały skrzydełka i ogromne oczy, które widziały na odległość.



Poprzez intencje swoich myśli mogły się teleportować, gdzie tylko chciały. Ze światem roślinnym, zwierzęcym i ludzkim komunikowały się telepatycznie. Miały niesamowitą umiejętność odżywiania. 
Otóż jak dotykały na przykład poziomki to automatycznie odczuwały jej zapach, smak i szybko się nasycały.

Najbardziej na świecie lubiły się bawić i radować, ale też pomagały innym w potrzebie.


Zawierały piękne przyjaźnie z Drzewami, Zwierzętami i Ludźmi. Niestety nadszedł taki czas, w którym ta więź została przerwana przez wścibskość człowieka. Elfiki zaprzestały pokazywania się w świecie ludzkim i pozostały w swojej krainie.



Leśne królestwo zamieszkiwały cztery kochane, radosne i rezolutne Elfiki. SZMARAGDEK, SREBRZYK, BURSZTYNEK i ZŁOTEK.


Miały one swoje ulubione miejsce figli i uciech. Jedno z nich było przy wodopoju leśnej zwierzyny w liściastym gaju.
Było to nad pięknym strumieniem w otoczeniu wielowiekowych i mądrych Wierzb, które niczym dobre ciocie otulały ciepłem, miłością i zrozumieniem każdego przybysza. Pytały się każdego o samopoczucie, potrzeby, marzenia. Częstowały dobrym słowem i energią. Jak komuś było smutno, czy też targały nim emocje, to od razu wyczesywały z nich, to co było zbędne i przywracały spokój i zadowolenie. Miały niesamowitą wiedzę kosmiczną, którą dzieliły się chętnie jak ktoś zadał im pytanie.

Do tego magicznego miejsca teleportowały się trzy Elfiki, gdyż Bursztynek postanowił zostać w gościnie u przyjaciółek Pszczół na miodowej biesiadzie.

Kochały one zabawę i radość.

Jak już się napluskały w strumyku, wyhuśtały na wierzbowych gałęziach , naharcowały, naskakały, naganiały, nachichotały, najadły, napiły, spoczęły między wystającymi korzeniami Wierzb.

Spojrzały na księżyc w pełni, który swą srebrzystą poświatą otulił wodę w strumieniu. Wyglądało to zjawiskowo i magicznie. 
 


Nastała głęboka cisza, z której wybudził wszystkich Srebrzyk, pytając Wodę ze Strumienia:

  • O czym nam dziś zaszumisz ?

  • Hmmmm opowiem Wam o lekkości we Wszystkości. Odparła refleksyjnie Woda.

  • A co to jest Wszystkość? Zapytał ciekawie Szmaragdek.

  • Wszystkość jest tym, o czym pomyślisz, zobaczysz, poczujesz, usłyszysz. Jest bezgraniczna, bezkresna, zmienna, nieprzewidywalna, wszechobecna, pełna niespodzianek, wielowymiarowa, energetyczna, harmonijna, wielokolorowa..............................
    Jest materialna i niematerialna.

  • A czy ona jest mną? Zapytał Złotek.

  • Tak. Ona jest mną i Tobą. Jest wszystkimi Istotami. Odparła Woda.

  • A co lubi Wszystkość? Zagaił Srebrzyk.

  • Ha ciekawe pytanko. Z pewnością lubi miłość, dobro i światło. Lubi jak wszystko razem współpracuje, współdziała, współplanuje, współistnieje, współgra, współodczuwa, współinformuje, współorganizuje, współbrzmiewa. Powiedziała Woda.

  • A na czym polega lekkość bycia we Wszystkości? Zapytał Szmaragdek.

  • Przede wszystkim na wybaczaniu sobie błędów oraz akceptowaniu procesów i niewiedzy innych. To jest też zabawa, figle, psoty, śmiech, radość, czyli to, co dobrze znacie hiihihihih Zaśmiała się Woda.

  • Fajowa ta Wszystkość. Dobrze, że możemy w niej i z nią być. Powiedział ziewając Złotek.

    Elfiki poczuły zmęczenie i błogość. Zapadły w głęboki sen o Wszystkości w lekkości. 







wtorek, 7 kwietnia 2020

MIŁOŚĆ DO LUDZI

Dawno, dawno temu gdy byłam małą Agulinką, to byłam bogata w
Miłość. Miałam ją w dużych ilościach dla siebie i ludzi. Byłam
bardzo ufna, empatyczna, uczynna i kochająca wszystkich. 
                               Byłam milionerką Miłości.
    Im bardziej stawałam się starsza zobaczyłam, że nie wszyscy mają jej aż tak wiele jak ja. Tak więc rozdawałam ją na lewo i prawo ludziom, którzy mnie otaczali i mieli jej w śladowych ilościach. Dla mnie było to takie naturalnie i proste.

     Ku mojemu człowieczemu zdziwieniu, ludzie zaczęli mnie ranić, zadawać ból, krzywdzić, manipulować. Nie rozumiałam tej akcji.
    W pewnym momencie mojego życia stałam się żebrakiem Miłości, ponieważ "wypstrykałam" się z tej cudownej energii. Stałam się bankrutem MIŁOŚCI i sama zaczęłam jej poszukiwać. Wycofałam się z wielu relacji ludzkich, gdyż czułam się bardzo pokrzywdzona, przestraszona i zraniona. Wolałam stronić od ludzi, tak czułam się bardziej bezpiecznie. Stwierdziłam, że nie muszę kochać wszystkich i zamknęłam się w mojej cichości. Doszłam do perfekcji w unikaniu ludzi, byciu dla nich niewidzialną i robieniu energetycznej blokady, pt.: „Nawet do mnie nie podchodź człowieku”.
       W dobrym czasie mojego życia spotkałam mądre istoty, które pokazały mi, co poszło nie tak w moim doświadczaniu ziemskim.

       Okazało się, że MIŁOŚĆ której muszę się nauczyć, zaznać, doznać i przypomnieć, to MIŁOŚĆ do samej siebie, to MIŁOŚĆ do własnej pięknej Duszy, to MIŁOŚĆ do mojej pięknej energii, to MIŁOŚĆ do energii matki i ojca we mnie, to MIŁOŚĆ do wolności i samodzielności, to MIŁOŚĆ do samodzielnych decyzji, to MIŁOŚĆ do mojej wielkiej, niezależnie myślącej kobiety, to MIŁOŚĆ do samo­zaopiekowania się sobą i swoim życiem, to MIŁOŚĆ do Źródła z którego pochodzę.

Zrozumiałam, że gdy rozbudzę te energie w sobie, to wtedy nadejdzie MIŁOŚĆ do ludzi.

        Na początku nie czułam tego i nie wiedziałam jak się zabrać do odbudowy, ale otworzyłam się na ten proces i samo zaczęło się zadziewać w lekkości.
       W międzyczasie pytałam się siebie, czy kocham ludzi. Często była to odpowiedź negatywna. Szybciej odczuwałam MIŁOŚĆ do zwierząt, drzew, wody, wiatru, ognia, ziemi, kamienia aniżeli do ludzi.

     Nadszedł czas kiedy odczułam szacunek i zrozumienie wobec doświadczeń życiowych drugiego człowieka i brak jego świadomości w tej rzeczywistości.
       Zaczęłam błogosławić ludzi, ale nie umiałam ich jeszcze wpuścić do mojego życia. Następnie odczułam Miłość do ludzi z mojego plemienia, czyli tych którzy rezonowali z moją energią, wspierali mnie, pomagali, akceptowali, rozumieli i nic nie chcieli ode mnie.

         Niedawno przyszły mi do głowy obrazy ludzi, którzy kiedyś mnie skrzywdzili oraz paru złoczyńców tego świata. Zapytałam się siebie, czy ja ich kocham. Usłyszałam cichy głos z wewnątrz siebie: „ Dziecko, Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy ile masz w sobie MIŁOŚCI do ludzi”. Pytanie się rozpuściło............poleciały łzy, nastąpił spokój i ukojenie..........................






poniedziałek, 24 lutego 2020

MOJA SUPER MOC


Zamknęłam oczy i pojawił mi się obraz ociekającego soczystą zielenią LASU. Był pełen drzew liściastych i iglastych, które były potężne, rozłożyste, wielowiekowe. Czułam od nich mądrość, dostojność, dobro. Stałam bosymi stopami na mchu, odziana w białą szatę, a na głowie miałam wianek z kwiecia łąkowego. Czułam się tam bezpiecznie i spokojnie.

Następnym obrazem była zbliżająca się do mnie sarna, która nie okazywała żadnego lęku wobec mojej osoby. Podeszła do mnie i zaczęła się łasić, ja natomiast zaczęłam ją głaskać i przytulać. Wtem poczułam jej zapach i dotknęłam sierści. Było, to dla mnie bardzo intensywne doznanie, tym bardziej, że to nie był sen, tylko mój relaks z zamkniętymi oczami.


Sarenka zniknęła, a na jej miejsce przybyła skoczna wiewiórka, która w jednej chwili znalazła się na mojej szyi. Od razu poczułam pod nosem zapach jej puszystej kity, a potem jej delikatne futerko na moim ciele. Zaczęło mnie to ekscytować, gdyż nigdy nie doświadczyłam, tak głębokiego odczuwania nieznanych mi zapachów i struktur włosia.

Następnie przybył pochrumkujący, malutki dzik, który zaczął mi się plątać między nogami, aby móc być pogłaskanym i zauważonym. Kucnęłam przy nim i od razu odczułam jego intensywny zapacho-odór. Zaczęłam go głaskać po szorstkiej szczecinie, a on pomrukiwał i patrzył na mnie radośnie. To było niesamowite odczuwać jego włosie i zapach.
Podczas, gdy leniwym odchodził krokiem dziczek, to już widziałam pędzącego w moją stronę liska, który z rozpędu wskoczył mi w ramiona -byliśmy przeszczęśliwi z tej akcji. Cieszył się i wił z radości, a ja byłam wniebowzięta. Nasza wspólna zabawa nie miała końca. Jego futro było miękkie i pachniało lasem. Nie mogliśmy się ze sobą rozstać. Nawet nie umiem tego opisać słowami, ale to nic.
Zostałam sama.
Po chwili pojawił się w jasnym świetle obraz dostojnego białego jelenia, czy też łosia. Biła od niego bardzo jasna poświata, spokój i poczucie bezpieczeństwa. Odczułam błogość i ciepło energetycznego odczuwania.
Zamieniłam się w wielki wir światła i połączyłam się z białym światłem zwierzęcia. Unieśliśmy się razem ku górze tworząc świetlisty wir energetyczny.

Po jakimś czasie patrząc na zdjęcia innych zwierząt, chciałam zobaczyć , czy moja super moc nadal działa. Ku mojemu zdziwieniu patrząc na zdjęcie nosorożca, pandy, żyrafy, hipopotama, małpki, surykatki, myszki i innych zwierzątek odczuwałam ich zapach, strukturę sierści, futerek, skóry... niesamowite doświadczenie.
Napawało mnie to radością i miłością.