Minął jakiś czas
od napisania postu o kochaniu siebie.
Podczas mojego
głębokiego wyciszenia medytacyjnego pierwszy raz odczułam prawdziwie, co to tak
naprawdę znaczy. Dużo już na ten temat mówiłam, praktykowałam, pisałam, ale
okazało się, że jeszcze nie odczuwałam. Oniemiałam z zachwytu, jak pojawiały
się poszczególne obrazy i przyszło wielkie zrozumienie.
Zobaczyłam moją
energię, która jest świetlista i czysta, zobaczyłam moje zdrowe i mądre ciało,
zobaczyłam w sobie emanujące, silne światło, zobaczyłam, wspaniały, czysty
umysł, który pomaga mi w życiu ziemskim, zobaczyłam piękno i osobliwość mojej
Duszy...............
Ale nie widziałam
siebie w emocjach, one jakby nie istniały albo były gdzieś daleko ode mnie..............
Zaczęłam czuć
nieprzeparty podziw, szacunek i miłość do mojej całej Istoty.............
Łzy leciały po
policzkach, a wzruszenie nie miało końca...........
Czułam ogromną
miłość, a to było coś nowego dla mnie............
Zobaczyłam, jak
to wielkie uczucie we mnie rozpuszcza moje lęki, programy, choroby, traumy i
inne syfy. Zrozumiałam, że ta miłość jest antidotum na wszystko. To ona
jednoczy moją wielowymiarowość, daje spokój, ukojenie, harmonię, zdrowienie i siłę.
To było mega
jebnięcie odczuwaniowe.
Także taka to
sytuacja nastąpiła J
Polecam kochanie
siebie zawsze i na zawsze, bo wtedy można zaoszczędzić np. na terapiach, metodach, kołczowaniu, warsztatach itp.....................
"... i inne syfy."
OdpowiedzUsuń"... jebniecie doznaniowe."
Jednocze się z tym 😅😘
Kocham kochać. Zawsze i na zawsze.