Od paru lat
jestem w akcji kochania siebie, czyli uważności na siebie, obecności ze sobą. W
pewnym momencie powstała w mojej głowie nieprzeparta chęć wejścia w przetrzeń,
aby ktoś się o mnie zatroszczył. Długo nie czekałam na realizację powstałego
życzenia. Na Fb przeczytałam post na stronie Eli K.S, że organizuje spotakania
indywidualne. Zapytałam, czy mogę przyjechać, odpowiedź dostałam natychmiast iż
mogę być za 5 dni. Wszystko sprzyjało wyjazdowi. Całą noc jechałam po ciekawe i mądre doświadczenie.
Na miejscu
spotkałam Boginię Mądrości, Odwagi, Dobroci, Radości i Oddechu. W jej Świątyni
doznałam tego czego pragnęłam: troski, uwagi, adoracji, mądrości, zrozumienia,
radości, opieki, miłości.
Ela zafundowała
mi Spa dla mojego ciała. Przygotowywała dla mnie soki, sałatki, zupy, kawki,
pilnowała żebym piła wodę. Nakładała maseczki, oleje na moją uradowaną buzię,
dała odżywkę i zrobiła wywar z pokrzywy na włosy, poleciła peeling na ciało.
Podarowała mi masaż twarzy, stóp i ciała.
Codzienne spacery
nad jeziorem albo w lesie były magiczne, gdyż dawno nie widziałam wokół siebie
tylu ważek, ptaków, przebiegających saren i innych stworzeń. Miałam zaszczyt
poznać i przebywać w obecneści cudownego dębu, który podzielił się z nami
tajnymi informacjami.
Ela pokazała mi
ćwiczenia oddechowe i jogowe, aby wzmocnić moje ciało.
Doznałam też Spa
duchowego. Codziennie czekał na mnie przytulny, pachący pokój ze świeczkami,
matą, kocykami i piękną medytacją, dzięki której eksplorowałam siebie. Nasze
rozmowy były przygodą ziemsko- duchową. Miałam wrażenie, że dwie Istoty spotkały
się, aby wymienić się swoją mądrością. Nic dziwnego, że w pewnym momencie
zaczęło korki wysadzać hihihiihhih
Miałyśmy też dużo
zabawy, radości i dystansu do siebie. Zacieszanie się nie miało końca.
Nawet czułam się
zaopiekowna przez zwierzęta mieszkające z Elą. Piesek, który w pierwszą noc
chciał spać przy mnie, kotki przychodziły do mnie aby dać się pogłaskać, być
przy mnie.
Miałam poczucie,
że wszstko jest w idealnej perfekcji.
Uwieńczeniem
mojego pobytu był w ostatni dzień mój spacer w samotności, któremu nadałam
tytuł ZAUFAJ, ZAWIERZ SOBIE.
Mój cudowny umysł
dał mi szybki obraz mojego spaceru: urokliwe miejsce nad jeziorem, albo
magiczna polana. Jelenie na mój widok będą ryczały, jastrzębie kołowały nad
głową, a biedronki ułożą się w kształcie serca na ścieżce hiihihihihi A tu dupa. Skręciłam w średnio zapowiadającą
się ścieżkę, która mi się zaraz skończyła i zobaczyłam wysokie, wysuszone
trawy. W głowie miałam motto spaceru więc wlazłam w dziwny teren, aż mi klapki
spadały z nóg. Zobaczyłam opustoszały dom, który nie wzbudzał mojego zaufania,
starą studnię oraz niedokończoną budowlę z pustaków. Szału nie było.
Rozglądnęłam się uważnie, aby zobaczyć dlaczego miałam tu przybyć. Ku mojemu
zdziwieniu zobaczyłam przepadziwą, wysoką lipę. Rozłożyłam kocyk i w ciszy
wpatrywałam się i podziwiałam drzewo, które dało mi znać iż sobie nie życzy
mojego towarzystwa. Tak więc wstałam, grzecznie przeprosiłam , pobłogosławiłam
i polazłam wertepami i chaszczami w stronę ścieżki. Nastąpiła REFLEKSJA:
Tak jest właśnie w życiu, czasami nie wygląda, to za ciekawie, ale tam
jest zawsze jakaś informacja dla mnie, zawsze można wrócić na swoją ścieżkę
skoro mi się dana akcja nie podoba, zaufaj.
Dotarłam na
rozdroże dróg, ciało wybrało znowu tajemniczą, wąską ścieżkę wzdłóż ludzkiego
domostwa. Oj nie było malowniczo i uroczo, ale już bardziej
byłam pewna
siebie i czułam że będę zaskoczona. Doszłam do rozległego pola, które
rozciągałao się ponad horyzont w mojej percepcji.
Zaszła REFLEKSJA:
Bezkres................ bezkres moich możliwości, bezkres mojej mądrości,
bezkres radości, bezkres wszystkiego, co jest mną.
Taka sytuacja. Zaszło
jebnięcie, że ho ho !
Po drodze nazrywałam
bukiet polnych kwiatów dla Bogini i opowiedziałam jej o mądrym spacerze.
Przyjeżdżając do
Eli nie miałam zorganizowanego transportu powrotnego do Hannoveru. Ufając mojej
intuicji i zawierzając mojemu prowadzeniu, kupiłam bilet do Szczecina. I tu
zaczyna sie parada atrakcji.
Odbyłam cudowny
spacer po miejscach, które znałam w mieście, na starówce napiłam się pysznego
wina z Toskanii z przyjaciółmi z lat studenckich. Wylądowałam w Centrum
Harmonii u kochanej Asi na zajęciach z
oddechu dynamicznego, TRE i medytacji. Spotkałam się z cudownymi kobietami na
pysznym jedzeniu. Piłam wyśmienitą kawę w Coffee House. Dzięki Piotrowi mogłam
być nad Zalewem w Kamieniu Pomorskim, potem w Międzyzdrojach i Pobierowie na
plaży, biesiadowałam z bliskimi mi ludźmi, z którymi się ciągle śmiałam i tam
znowu czułam się przez nich zaopiekowana. Było mi z nimi bardzo dobrze.
Zostałam obadowana wieloma podarkami, a kocham prezenciki. Wisienką na torcie
był masaż Lomi Lomi , który zrobiła dla mnie Mistrzyni błogiego dotyku Ewa .
Jak królowa
zostałam przywieziona pod sam dom. Nic nie planowałam, a wszystko działo się w
lekkości, radości i zaufaniu, że wszystko co mnie spotyka jest dla mnie dobre.
To co napisałam jest wręcz w telegraficznym skrócie, gdyż wątki poboczne zostawiłam
dla siebie hiihihihih
Dziękuję sobie i
wszystkim, którzy przyczynili się do
mojej przygody życiowej, którzy się o mnie zatroszczyli, zaopiekowali i
obdarowali zrozumieniem i miłością.
Ps. schudłam 2
kilo, a jadłam wszystko na, co mam ochotę, normalnie cud hiihihihi